Galerie 2018-2019 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 2008 ’w skrócie’ 

Rwanda, 2015

Kraj w którym zakazane jest używanie plastikowych torebek, opisywany przymiotnikiem "tysiąca wzgórz", oraz nazywany "Szwajcarią Afryki", a kojarzony powszechnie za sprawą krwawej wojny pomiędzy Tutsi i Hutu z przed dwudziestu lat. Konflikt oraz ludobójstwo odcisnęły swoje piętno na mieszkańcach, a liczne muzea oraz pomniki przypominają o trudnej, najnowszej historii Rwandy. Zdjęcia ze stolicy kraju - Kigali, oraz z przejazdu do lasów Nuyungwe na granicy z Demokratyczną Republiką Konga.

Marrakesz, Maroko, 2015

Wraz ze zbliżaniem się z kierunku Casablanki do Marrakeszu zieleń ustępuje miejsca czerwonej pustyni. Wśród skwaru i unoszącego się kurzu wyrastają z rzadka osady składające się z kilku domów nad którymi górują minarety. Marrakesz zyskał przydomek "czerwonego miasta" z racji popularnego w przeszłości budulca zwanego tabia składającego się głównie z czerwonej gliny. Pierwsze mury obronne z XII wieku zostały zbudowane właśnie z tabii i dotrwały do naszych czasów. Drugim przydomkiem są "wrota pustyni" gdyż Marrakesz jest ostatnim większym miastem przed terenami Sahary, dalej można spotkać tylko mniejsze osady i piasek. Centralny punkt miasta - plac Jemaa el Fna znajduje się kilka minut jazdy z nowoczesnego dworca kolejowego. To w jego pobliżu skupia się większość atrakcji turystycznych miasta: meczet Kutubijja, grobowce Saadytów, rozległa medina, oraz medresa Alego ibn Jusufa. Wraz z zapadnięciem ciemności przylegające do Jemaa el Fna uliczki mediny szybko pustoszeją, lecz plac zaczyna tętnić życiem. Na placu otwierają się dziesiątki barów, których sam widok mógłby sprowokować SANEPID do wezwania kawalerii powietrznej. Owoce morza, szaszłyki, frytki, lokalne przysmaki oraz dowolne soki stanowią ofertę z której można skorzystać przepychając się pomiędzy naciągaczami, żebrakami oraz sprzedawcami haszyszu. Pomimo tego, że miasto stanowi obowiązkowy punkt dla wszystkich wycieczek objazdowych to zachowało w dużym stopniu charakter starych miast. Poszczególne uliczki mediny nadal specjalizują się w konkretnych wyrobach, na targu można zakupić na przykład głowę wielbłąda, a nie tylko paciorki dla turystów. W plątaninie uliczek da się znaleźć nocleg za kilka dolarów w starym riadzie wśród wszechobecnej wilgoci i poczuć klimat dawnych lat. Marrakesz ratuje fakt, że wycieczki docierają w to miejsce dopiero popołudniu, aby odwiedzić popularne zabytki. Tylko nieliczni zbaczają z trasy aby pokręcić się starymi uliczkami i poczuć klimat dawnych islamskich miast.

Rabat, Maroko, 2015

Zabudowa Rabatu to niemalże kopia tego co możemy zobaczyć w Tunisie. Ścisłe centrum zdominowały kilkupiętrowe domy w stylu francuskim z wysokimi bramami, do których przylegają jednorodzinne domki, a na obrzeżach ulokowały się instytucje biznesowe i naukowe. Ruch turystyczny skupia się w starej Kazbie el-Udaja - dawnej fortecy zajmowanej przez pewien czas przez doskonale prosperujących w tej okolicy piratów, której wąskie, niebieskie uliczki stały się wizytówką miasta. Liczne autokary zatrzymują się także na pobliskiej medinie, która utraciła już swój orientalny urok na rzecz klimatów w stylu stadionu X-lecia. Można zaopatrzyć się w szczotki, garnki, piżamy, tanią elektronikę, lub zjeść kebab z wielbłąda. Trzecim punktem zainteresowania stanowią średniowieczne ruiny Chellah w których zimę spędzają bociany.

Fes, Maroko, 2015

Fes należy zaliczyć do miast o niepowtarzalnym klimacie. Widziana z otaczających wzgórz plątanina wąskich uliczek z nad których wystają minarety licznych meczetów robi wrażenie istnego labiryntu. Na rozległej medinie życie płynie spokojnie, sprawiając wrażenie, że czas zatrzymał się kilkaset lat temu. W wielu aspektach życia jest to zgodne z prawdą. Wąskie uliczki, którymi kluczą obładowane towarami osły, chylące się ku upadkowi wilgotne ściany domów, oraz odór garbarni skór tworzą trudną do opisania mieszankę.

Demre - Myra - Kekova

Oddalona o ponad dwie godziny jazdy na zachód od Antalyi Myra to jedna z wizytówek tureckiej Anatoli. Wykute w miękkiej skale domy ze zdobionymi fasadami przypominają delikatnie słynne miasto Petra w Jordanii. Niestety do domów nie można wchodzić ze względu na ich złą kondycję. W pobliżu Myra w miejscowości Kekova znajduje się zatopione przed wiekami w wyniku trzęsienia ziemi miasto. Kataklizm okazał się być dosyć skuteczny, gdyż niewiele zostało do zobaczenia . Rekompensuje to jednak piękny widok na rozlokowany na wzgórzu fort. Kilkanaście kilometrów od Myry mieści się także kościół Świętego Mikołaja. Po wnikliwej lekturze okazuje się, że w kościele został pochowany biskup, lecz od kilkuset lat ciało znajduje się we Włoszech. Tak więc nieświadome tłumy robią zdjęcia pustego sarkofagu. Ale interes się kręci. Kondycję sprzedawców poprawiają znacznie Rosjanie okupując się pozłacanymi ikonami z podobizną świętego.

Ryga, Łotwa, 2015

Ryga leży nieco na uboczu popularnych szlaków turystycznych wiodących na wschód Europy i sporadycznie jest celem samym w sobie. Przeważnie stanowi jedynie punkt postoju podczas czerwcowych wyjazdów do Petersburga na "białe noce". Stare miasto wpisane na listę UNESCO stanowi jedno z większych skupisk architektury secesyjnej w Europie. Starówka zbliżona jest charakterem do innych miast naszego regionu. Kolorowe kamienice, ceglane kościoły, a na placach rozlokowały się liczne kawiarnie i restauracje. Warto jednak zboczyć z utartych szlaków i przejść się w kierunku dawnego getta z lat 1941-43, w okolice "Domu Kołchoźnika", który został ostatecznie siedzibą Akademii Nauk Łotewskiej SRR, a w skrócie będącym darem w stylu warszawskiego Pałacu Kultury i przejść się starymi uliczkami. Tamtejsza dzielnica to istne przeniesienie się w czasie w klimaty warszawskiej Pragi z przed sześćdziesięciu lat. Drewniane domy, bazar, zapadnięte podwórka, dzielnica kontrastów stanowi interesującą alternatywę dla wypieszczonej starówki.

AFC Leopards - Gor Mahia, Nairobi, Kenia, 2015

Niedziela. Jadę taksówką po Nairobi, zastanawiając się co będę robił w drugiej części dnia. Znowu Masai Market? Pizza, czy kurczak na obiad. Trudna decyzja. Poważne rozważania przerywa pytanie kierowcy „chłopie, masz już bilet na mecz?”. Stwierdzenie „na mecz” bez określenia o jaki chodzi sugeruje, że wszyscy w mieście wiedzą, że chodzi o MECZ. Raczej, nie mam, a w co, o co i na czym grają? Gość odwraca się w fotelu i patrzy na mnie jak na kosmitę i to w dodatku z podstawowymi brakami wiedzy. Jak to kto? Leopards z Gor Mahia na narodowym Nyayo, zespoły z samego szczytu premiere league. Na wypełnionym mniej więcej w dwóch trzecich stadionie jesteśmy jedynymi przyjezdnymi. Dzięki temu, oraz biletom za cztery dolary przez jedną połowę robimy honorowe okrążenia dookoła boiska, a następnie oglądamy mecz z murawy stadionu.

Moskwa z perspektywy rzeki, Rosja, 2015

Kilkanaście zdjęć z Moskwy widzianej z perspektywy rzeki.

Cmentarz Upadłych Pomników, Moskwa, Rosja, 2015

System upadł, a przecudowne wytwory sztuki tamtych czasów pozostały porozrzucane po mieście. Co prawda, mauzoleum Lenina nadal zajmuje honorowe miejsce na Placu Czerwonym, za nim stoją w równym rzędzie popiersia wodzów (zdarzy się także przy nich kwiatek lub dwa), a sierp i młot patrzy z fasad budynków rządowych to jednak duża część pomników zniknęła ze stolicy. Co zrobić z taką ilością pamiątek? Przerobić na płyty chodnikowe co z kamienia, a resztę przetopić na żyletki? Rosjanie znaleźli doskonałe wyjście. Niechciane rzeźby, popiersia wodzów i myślicieli znalazły dom w parku nad brzegiem Moskwy. Babuszka przy płocie, biegnący żołnierze sąsiadują z zamyślonym Leninem, schowanym w krzakach Breżniewem, oraz Stalinem z doklejonym nosem. Całość pięknie nazwano Cmentarzem Upadłych Pomników.

Klasztor Novodevichy, Moskwa, Rosja, 2015

Wybudowany w 1524 roku dla uczczenia zdobycia Smoleńska, moskiewski klasztor Nowodziewiczy (lub jak ktoś woli Новодевичий монастырь) jest jednym z obowiązkowych punktów do odwiedzenia w stolicy. W historii klasztoru przewijają się nazwiska hetmana Żółkiewskiego, Jana Karola Chodkiewicza, a kompleks został przebudowany przez siostrę cara Piotra I Wielkiego (koniec końców sama wyremontowała sobie miejsce w którym została zamknięta przez męża). W zeszłym roku w klasztorze wybuchł pożar i obecnie odbywają się intensywne prace renowacyjne. Zwiedzanie może zająć od pół godziny do dwóch godzin w zależności od dokładności odwiedzającego. Na otoczonym murem terenie znajduje się Cmentarz Nowodziewiczy, Sobór Smoleński, Cerkiew Uspieńska, dzwonnica, oraz Cerkiew Świętego Ambrożego. Przy ładnej pogodzie bardzo przyjemnie spaceruje się zielonymi alejkami, w tle przebijają wypłowiałe czerwone mury, a złote kopuły zabudowań lśnią w słońcu.

Kusadasi, Turcja, 2015

Nadmorskie miasto Kusadasi znajduje się około siedemdziesięciu kilometrów od Izmiru. Dzięki tej bliskości populacja Kusadasi w sezonie letnim potrafi podskoczyć z sześćdziesięciu tysięcy mieszkańców do nawet pół miliona. Ruch skupia się przy porcie, gdzie liczne restauracje kuszą przyjezdnych wysiadających z olbrzymich statków wycieczkowych. W pobliżu znajdują się ruiny świątyni Artemidy oraz kilkanaście kilometrów dalej Efez. Wizytówką miasta jest fort, będący jednak w 2015 roku w remoncie, oraz mury miasta i meczet, który de facto nie wyróżnia się niczym szczególnym. Na kilku targach można kupić podróbki wszystkiego zaczynając od klapków po torebki „Dodora”, „Chachanele”, koszulki „Tommy Halfinger” i zegarki „Filip Płatek”, a na końcu perfumy których zapach ulatnia się szybciej niż sprzedawca z pieniędzmi.

Efez, Turcja, 2015

Efez będący w starożytności jednym z miast jońskich, leży odległości niecałych dwudziestu kilometrów od nadmorskiego Kusadasi dzięki czemu stanowi cel niezliczonych wycieczek, które zalewają brukowane uliczki miasta. W przeszłości miasto leżało nad morzem i to właśnie port stanowił o jego potędze i bogactwu. Obecnie odległość do morza to prawie sześć kilometrów, tak więc dawna dzielnica portowa jest nawet trudna do wyobrażenia nawet dla najbardziej kreatywnych turystów. Trzeba przyznać, że ruiny są dosyć rozległe i bardzo przyzwoicie zachowane, chociażby w porównaniu z pobliską świątynią Artemidy, po której pozostała właściwie jedna kolumna. Wśród zabytków znajduje się Odeon, teatr, łaźnie, liczne domy, a przede wszystkim biblioteka Celsjusza, której fasada jest obecnie znakiem rozpoznawczym miasta i można ją zobaczyć na setkach pocztówek z Turcji.

Kibera Slum po raz czwarty, Nairobi, Kenia, 2015

Korzystając z kilku wolnych godzin w Nairobi, dzwonię do zaprzyjaźnionej ekipy organizującej wejście (i wyjście, co najważniejsze) do slumsów Kibera. Bez problemu udaje się zorganizować anioła stróża, który ma zapewnić względne bezpieczeństwo w dzielnicy. Poruszamy się znanymi z wcześniejszych wizyt ścieżkami. Kibera jest podzielona na kilkanaście "wiosek" i propozycje aby przekroczyć niewidzialne dla przyjezdnego granice spotykają się ze stanowczą odmową.

Kremlin by night, Rosja, 2015

Tegoroczna wiosna w Moskwie przywitała mnie wyjątkowo obfitymi opadami śniegu. Temperatura w nocy spada prawie do zera, co nie sprzyja dłuższym spacerom. Nieliczni turyści zaciekawieni przygotowaniami do obchodów siedemdziesiątej rocznicy zakończenia Drugiej Wojny Światowej, przebiegają prze Plac Czerwony, aby po chwili szukać schronienia w słynnym domu handlowym GUM, lub w podziemnej galerii handlowej. Zdjęcia z kilku wieczornych wizyt w okolicach Kremla, oraz na nadrzecznych bulwarach.

Tunis, Tunezja, 2015

W Tunisie warto zapuścić się w wąskie uliczki mediny, potargować się, usiąść wśród dymu i zapalić sziszę popijając mocną herbatą. Stara dzielnica to plątanina wąskich, zniszczonych, nadal zamieszkałych uliczek. Większą jej część wypełnia targ z przeplatającymi się fragmentami tandety dla turystów jak i dla miejscowych. Za główny punkt można uznać meczet Djama Az-Zajituna w pobliżu którego znajduje się kilka punktów widokowych z których rozciąga się widok na dachy mediny. Dodatkowego smaczku dodają pozostałości po pięknych, mozaikowych zdobieniach, którymi mogły się pochwalić bardziej wystawne domy.

Sidi Bou Side & Kartagina, Tunezja, 2015

Sidi Bou Side stanowi główną atrakcję okolic Tunisu. Pomalowane w intensywnym błękitnym kolorze drzwi oraz okiennice kontrastują z bielą ścian okolicznych domów. Miasteczko zawdzięcza swój charakter przybyłemu w latach dwudziestych Rodolphe d'Erlanger'owi, który wprowadził modę na tego typu kolorystykę w całym miasteczku. Przez wcześniejsze wieki, istniejące od dwunastego wieku miasto, a wcześniej wioska, nie wyróżniało się niczym szczególnym z wyjątkiem sanktuarium Abu Said Ibn Khalaf Yahya al-Tamimi al-Beji'a o ile można to uznać za cechę charakterystyczną. Obecnie co roku w sezonie letnim przeżywa najazd turystów znudzonych wypoczynkiem na wybrzeżu. Przed nastaniem sezonu, miło skręcić w mniej uczęszczane boczne uliczki i spokojnie pospacerować.

Walki kogutów, Republika Dominikany, 2015

Zbliża się wieczór, gdy zatrzymujemy się przy mijanej po drodze z haitańskiej granicy wiosce. Naszą uwagę przykuwa pokrzykująca grupa mężczyzn otaczających okrągłą arenę. Okazuje się, że dzisiaj długo wyczekiwany dzień walk kogutów. Właściciele racząc się miejscowymi trunkami ustalają wydatnie gestykulując warunki poszczególnych starć. Zwierzęta są przygotowywane do walk – są im przyklejane dodatkowe pazury, polewane są wodą. Wioska żyje wydarzeniem. Kłótnie, okrzyki i poszarpywania na widowni sprawiają że walczące na małej arenie koguty tworzą tło całego wydarzenia.

Targ w Jimani, Republika Dominikany/Haiti, 2015

W małym granicznym miasteczku Jimani prosperuje uliczny targ w iście afrykańskim stylu. Tłumy Haitańczyków pośpiesznie przenoszą torby z towarami przez pilnowany przez UN punkt kontrolny. Przeładowane, pomalowane we wszystkie dostępne kolory autobusy uginają się pod ciężarem przewożonego jedzenia i powoli przepychają się przez zakurzony tłum.

Z Santo Domingo do granicy z Haiti, Republika Dominikany 2015

Widoki, przydrożne wioski i miasteczka po drodze z Santo Domingo do granicy pomiędzy Republiką Dominikany, a Haiti.

Santo Domingo, Republika Dominikany, 2015

Zahaczamy o stolicę Dominikany w drodze ze wschodu wyspy do miasteczka Jimani leżącego na granicy z Haiti. Wizytówką Santo Domingo jest wpisana na listę UNESCO Zona Colonial, czyli zabytkowa dzielnica. Miasto zostało założone przez brata Krzysztofa Kolumba jako centrum administracyjne, oraz baza do dalszych podbojów. Pierwsza katedra, najstarsze zabudowania, pojawiające się na budynkach historyczne nazwiska, oraz opowieści o niezliczonych kawiarniach spowitych dymem cygar i wypełnionych zapachem rumu przyciągają turystów. Większości z tych rzeczy nie udało nam się doświadczyć, lecz na pewno prawdą jest że po zapadnięciu zmroku robi się dość niebezpiecznie i nieprzyjemnie czego potwierdzeniem jest fakt, że w nocy pewien sympatyczny Haitańczyk kradnie z naszego samochodu lusterka.

Wschodnia Dominikana, DR, 2015

Po wyjechaniu ze złotej klatki dla turystów jaką bez wątpienia jest Bavaro zwiedzamy mniej turystyczne okolice znajdujące się w kierunku miasteczka Miches, ruszamy do miast Higuey (w którym od słynnej katedry bardziej interesujący okazuje się być uliczny targ), oraz La Romana ucząc się że stacje benzynowe mogą być oddalona na drodze szybkiego ruchu o ponad siedemdziesiąt kilometrów. Niewiedza daje możliwość poprawienia kondycji poprzez ćwiczenia zwane prowadzeniem motocykla wzdłuż drogi w czterdziestostopniowym upale. Chwilę wytchnienia można odnaleźć na przepięknej wyspie Saona leżącej na morzu Karaibskim przy południowym brzegu Dominikany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *