Korzystając z kilku wolnych godzin w Nairobi, dzwonię do zaprzyjaźnionej ekipy organizującej wejście (i wyjście, co najważniejsze) do slumsów Kibera. Bez problemu udaje się zorganizować anioła stróża, który ma zapewnić względne bezpieczeństwo w dzielnicy. Poruszamy się znanymi z wcześniejszych wizyt ścieżkami. Kibera jest podzielona na kilkanaście „wiosek” i propozycje aby przekroczyć niewidzialne dla przyjezdnego granice spotykają się ze stanowczą odmową.
2015-06-01